Historia Maszy Stolnikiewicz-Altszuler
Ocalałam z Zagłady. Nazywam się Masza Altszuler. Mieszkam w Bnej-Braku, przy ul. Haraw Kuk 51, Tel: 03-6189750
Jestem córką Chaii-Sary Stolnikiewicz [neé Kalińska]. Imię mego Ojca- Mates. W domu było nas czworo dzieci:
dwie córki i dwóch synów. Najmłodszy brat - Lejzer, urodził się tuż po wybuchu wojny, kiedy miałam jedenaście lat. Drugi brat – Socher Baja, był starszy odemnie o dwa lata, młodsza siostra nazywała się Ruchale.
 |
 |
Chaja-Sara [z prawej] z siostrami |
Chaja-Sara Stolnikiewicz [neé Kalińska] |
|
Masza jako dziecko, z siostrą i krewną |
Po wybuchu wojny nasze miejsce zamieszkania przemieniono w Getto. Po zamknięciu getta. aby nas zastraszyć, na balkonie naprzeciw naszego domu powieszono troje ludzi. Byliśmy zmuszeni oglądać powieszonych.
Zaczęliśmy otrzymywać żywność na talony, lecz to nie wystarczało. Wszyscy musieli iść do pracy, nawet i dzieci. Mnie posłano do resortu wyrobów ze słomy, gdzie zajmowałam się pleceniem postronków które służyły
do wyrobu butów wojskowych. Moi rodzice i brat pracowali w wytwórni drewnianych produktów.
Po pewnym czasie przeniesiono mnie do resortu krawieckiego przy ulicy Łagiewnickiej 36,
gdzie zajmowaliśmy się szyciem mundurów dla niemieckich żołnierzy.
W 1942 roku, w trakcie “szpery” zabrano dzieci z getta. Moją siostrę i braciszka zabrano do Oświęcimia.
[Zabrano również mnie i mego starszego brata, lecz Mama zdołała nas uwolnić]. Przez cały czas pobytu w getcie pracowaliśmy, ale z chwilą kiedy zaczęto likwidację getta, szukali mnie bo byłam w fabryce. Nie powiedziano nam nic
o likwidacji getta, natomiast oznajmiono nam o przeniesieniu fabryki. Mama już im nie wierzyła i powiedziała
że za żadną cenę nie rozstanie się z pozostałymi dziećmi. I tak zaczęliśmy się ukrywać, co dzień w innym miejscu.
Na początku tylko ja ukrywałam się, przeważnie w piwnicy do której schodziło się przez otwór ukryty pod stołem
i zamaskowany dywanem. Lecz później, dowiedziawszy się że kiedy nie znajdują poszukiwanej osoby
zabierają całą rodzinę, zaczęliśmy chować się całą rodziną, za każdym razem w innym miejscu.
Powoli, powoli zabrano z getta wszystkich ludzi. Pod koniec schowaliśmy się na poddaszu i tam nas przyłapano.
 |
 |
Masza i Beni w szpitalu w Landsbergu |
Brat – Beni Stolnikiewicz w Landsbergu |
|
Masza i Beni wraz z kuzynką Esterą Kaliński i jej mężem – Josefem |
Po przybyciu do Oświęcimia odseparowano kobiety od mężczyzn. Ojciec poszedł z bratem, a mnie, Mamę i kuzynkę posłano wraz z kobietami. Lecz wnet również i Mamę przeniesiono na drugą stronę - na zagładę.
Wraz z kuzynką przebywałam 2 tygodnie w Oświęcimiu. Z tamtąd wysłano nas do obozu pracy w Bomlitz, gdzie przebywałyśmy przez 8 miesiȩcy. Z Bomlitz wysłano nas do Bergen-Belsen gdzie przebywałyśmy dwa do czterech tygodni. Stamtąd przeniesiono nas do fabryki amunicji [WASAG] w Elsnigu, gdzie pracowałam ciężko przez
9 miesięcy.
Pewnego dnia kierownik obozu [Lagerführer] wsadził nas do wagonu w którym przebywałyśmy przez tydzień.
Koniec wojny był bliski i nie było dokąd nas wywieźć. Po prostu przez cały tydzień, aż do bombardowania w dniu 20.4.1945, jechaliśmy tam i z powrotem. Był to dzień urodzin Hitlera. Około 10 Wagonów rozpadło się w następstwie bombardowania. Część ludzi została zabita a inni zostali ranni. Po ucieczce z wagonów rozproszyliśmy się po terenie.
Po bombardowaniu teren był pełen lejów i również niemcy pilnujący nas uciekali nie wiedząc co ze sobą robić.
Każdy kto nie został ranny i mógł stać na własnych nogach uciekał do pobliskiego lasu w poszukiwaniu jedzenia
i miejsca do ukrycia się. Pomimo że obie zostałyśmy lekko ranne, uciekłyśmy wraz z innymi do lasu w poszukiwaniu jedzenia i wody. Ponad tydzień kręciłyśmy sęi po lesie nie wiedząc co będzie. Różni ludzie zaopatrzeni w broń, jak żołnierze, partyzanci, uciekinierzy z Rosyjskiej Armii i Amerykanie zabrali nas ze sobą. Szłyśmy za nimi dokądkolwiek poszli. Z zapadnięciem nocy umieszczali nas w stajniach gdzie spałyśmy stłoczone, aby z rana rozpocząć dalszą włóczęgę. Było nas 20-25 dziewcząt.
Zostałyśmy oswobodzone w ostatnim dniu wojny, pod Branberburgiem. Nagle nikt nas więcej nie pilnował.
Przez kilka następnych dni pozostałyśmy zamknięte w budynku. Bałyśmy się nawet wychylić głowę i dopiero po kilku dniach, kiedy jedna z nas zdobyła się na odwagę, okazało się że na miejscu nie ma już nikogo.
Nie wiedziałyśmy że wojna się skończyła ale widziałyśmy stacjonującą Armię Rosyjską. Dali nam trochę jedzenia,
a jeden
z żołnierzy oddał do naszej dyspozycji wóz z końmi i wskazał nam kierunek jazdy.
Po drodze widziałyśmy wiele ludzkich trupów i padłych koni. Jechałyśmy przez wiele dni szukając drogi
powrotu do domu. Matka nakazała nam że ten kto zostanie przy życiu, ma wrócić do Łodzi.
Po pewnym czasie pozostałam tylko z kuzynką, bez wozu, i razem szukałyśmy możliwości powrotu do domu.
Moja kuzynka zachorowała i pomimo że było mi ciężko, ciągnęłam ją przez całą drogȩ. Część drogi przeszłyśmy pieszo, aż jakiś Polak zlitował się nad nami i wziął nas na swój wóz. Potem wsiadłyśmy na pociąg towarowy
i po dwóch tygodniach dojechałyśmy do Łodzi. W Łodzi nie odnalazłam ani domu ani nikogo z rodziny.
Kiedy usiadłyśmy płacząc i nie wiedząc co robić, obok nas przeszła kobieta która znała naszą rodzinę.
Była jedną z pozostałych w getcie [w getcie pozostało około 650 osób] i zabrała nas do siebie.
Moja kuzynka zaczęła pracować w jej sklepie rzeźniczym a ja pracowałam w sklepie spożywczym
którego właściciel znał moją matkę.
W międzyczasie mój brat dowiedział się że pozostałam przy życiu. Przebywał w obozie zagłady w Kaufering, skąd został wysłany do Landsberga, do obozu który po ukończeniu wojny został przemieniony na amerykański obóz
dla uchodźców. Tam dowiedział się że żyję i przyjechał do Łodzi aby zabrać mnie ze sobą do Landsberga.
Mój brat opowiedział mi że po naszym rozstaniu został wysłany wraz z Ojcem do obozu w Kaufering [Dachau]. Ojciec nie czuł się dobrze i został skazany na zagładȩ. Mój brat przeżył całą wojnę w Kaufering pracując przy amunicji.
 |
|
 |
Odwrotna strona legitymacji |
Legitymacja Sochnutowska Beni Stolnikiewicza |
Beni Stolnikiewicz |
Przez następny rok przebywałam w Landsbergu i uczyłam się krawiectwa w Orcie.
15.5.1948 przyjechałam do Izraela. Brat pozostał w Landsbergu i przyjechał do kraju w 1949 roku.
W 1950 roku wyszłam za mąż i urodziła mi się córka-Sara [po mężu - Rozenblum].
Po sześciu latach rozwiodłam się, ponownie wyszłam za mąż i urodził mi się syn- Chaim Gil-ad.
Mój brat zaciągnął się do wojska, lecz zachorował. Izraelskie słońce nie służyło mu i wyemigrował do Kanady, gdzie żył aż do śmierci spowodowaną chorobą raka.
Pobrał się z Chaną i urodziło mu się dwoje dzieci: Nataly i Mark, żyjących w Kanadzie.
W Kanadzie zmienił nazwisko na: Stolnik.
Od 1948 roku żyję w kraju. Mam pięcioro wnuków: dwóch od mego syna Chaima oraz troje od córki Sary.
Na dniach oczekuję narodzin mojej pierwszej prawnuczki.
Moje życie nie było łatwe lecz jestem dumna z tego że po wszystkich moich przejściach zdołałam założyć
nowe pokolenie z którego mam wiele pociechy. Jestem dumna z tego że zdołałam przeżyć.